Monday, June 8, 2009

Dzien 3 Machu Picchu i "tajemniczy zuk lyzwiarz"

Ruszylismy ciemnymi uliczkami o 5 rano. Pierwszym widokiem byl patrol policji ktory ciagnal peruwianczyka z niezle obita morda po chodniku. Coz,cokraj to obyczaj:) Bez wiekszych przygod docieramy do Macchu Picchu, schodzi mgla i powoli slonce rozwiewa poranna szarosc, z kazda chwila niebo staje sie czystsze i bardziej blekitne. Stara stolica Inkow robi piorunujace wrazenie!. zwiedzaamy ruiny a pozniej wspinamy sie na pobliski szczyt Waychna Picchu (wpuszczaja tylko 400osob dziennie) i robimy setki pamiatkowych zdjec. Pozniej znowu podchodzimy na przelecz do “bram slonca” tedy dawni inkowie wchodzili do stolicy. Okolo godziny 14tej zmeczeni jak psy pijemy piwko i w lekkim transie z chodzimy szlakiem do miasta na maly obiad w lokalnej knajpie. Po ulicznych negocjacjach ustalamy “wynagrodzenie reczaltowe”za posilek (w Peru na wszystko czega sie bardzo dlugo,na odpowidajacy stanowi faktycznemu raachunek w restauracji-jeszcze dluzej). Ogulnie wybralismy knajpe z kelnerka ktora miala najlepszy dekolt, bo jak stwierdzilismy prawie jednoglosnie- tu nam bedzie dobrze :) I juz myslalem ze ten dzien sie konczy...w jak wielkim bylem bledzie:))))

...na dworcu na trawniku odpalilismy po piwku i rum. Na sporej juz bombie weszlismy do pociagu i rozpoczela sie akcja jak w filmach o "polakach jadacych pociagiem". Odrazu z grubej rury- konkurs rymowanek – jeden rzuca zdanie, drugi je konczy i tak do bolu. Zaczelo sie mniej wiecej tak:
“kiedy ranne wstaja zorze...
...Juras bzykac nadal moze...”
Potem bylo jeszcze gorzej, to znaczy lepiej. Wylem ze smiechu. A pociag nasz, po cichu i w sekrecie wznosil nas na wysokosc 3400m npm. Kazdy metr wysokosci i rozrzedzonego powietrza byl akceleratorem naszego upojenia! Smiem zaryzykowac ze gdyby nie pewne male wydrzenie w autobusie, wiekszosc z nas w ogole by nie wiedziala jak znalazla sie w Cusco. Podczas jazdy autobusem ze stacji kolejowej do hostelu w srodku byl tak syf, smrod i opary alkoholowe ze Drews nagle prawie z krzykiem sie obudzil i zaczal monolog do spiacego autobusu w te slowa “Czy wy kurwa w ogole zdajecie sobie sprawe z tego co tu sie dzieje?” i pozniej nawijal jakies 5minut o tym ze siekiere mozna powiesic itp:) No to sie w polu zatrzymalismy zeby przewietrzyc... i sie zaczelo...!

..Piecu ostrzegl nas ze jest taki robaczek (ale nie owad) co po strozce moczu moze dostac sie do cewki moczowej. Zgodzilismy sie z tym ze w sumie tak, ale musi to byc w wodzie i nie owad a rybka. Natomiast Piecu ma znajomego w Poznaniu ktorego rzekomo taki kroczacy po kroplach moczu owad zaatakowal, Na reakcje ekipy dlugo nie trzeba bylo czekac. Owad to oczywiscie "zuk lyzwiaz", ma nibynozke i rozmnaza sie przez zly dotyk. Ciezko go zaobserwowac, bo nielubi byc powiekszany pod mikroskopem. Potrafi w deszczowy dzien skaczac pokroplach deszczu zaatakowac ofiare oddajaca mocz na balkonie na 11tym pietrze... Z autorytetow naukowych pisal o nim juz jak wiemy Arkady Fiedler... itp....nie.nie.nie to sie nie dzialo... ryczelismy ze smiechu!

Ogolnie – dzien niesamowity. Wiedzialem ze meskie wyprawy sa specyficzne, ale nie przewidzielismy ze tak szybko sie zezwierzecimy. Ilosc testosteronu w powietrzu powoduje ze doslownie czuje ze zaraz na plecach wyrosnie mi siersc:) O jezyku, a wlasciwie meta-jezyku jakim sie poslugujemy nawet nie wspomne:) Pod koniec dnia ustalilismy tez dwa nowe zwyczaje – codzienne podsumowanie dnia oraz wybor najlepszego tekstu, sytuacji i bohatera dnia. W dniu wczorajszym bylo tak:

Asior dnia i zarazem niesmiertelnosc na jutro: Juras, za zgubienie sie w Machu Pichhu

Tekst dnia: “jebie jak z murzynskiej chaty podczas porodu”(o smierdzacym powietrzu na szlaku do zlotych bram)

Do slownika wyjazdowego nowe pojecie: Co to jest”SebaDa”? - pozyczka od Seby:)))))

Pipa dnia: odznaczenie zbiorowe dla tych co nie poszli z nami na brame slonca nad Machu Picchu :):) i woleli pic piwo na laweczkach:)

Dynamicznie rozwija sie motyw “zuka lyzwiarza” o ktorym napiszemy pozniej:) najprawdopodobniej na ten temat powstanie osobna strona w wikipedii a nonsensopedii to juz na bank caly dzial. Przeciez mamy po swojej stronie NaszaKlase, Beyonda i Wykop.pl caly :))))

No comments:

Post a Comment