Sunday, June 7, 2009

Dzien 2 Cusco=>Machu Picchu


Pobudka o 3rano wyszla nadspodziewanie sprawnie. Zapakowalismy sie do lokalnych taksowek i ruszylismy na lotnisko w Limie. Niewiele z tego pamietam ze wzgledu na wczesne godziny, poprostu nagle wywialo nas na lotnisku w Cusco, na wysokosci 3400m npm. Wczesnym porankiem zameldowealismy sie w hotelu, po to tylko,aby przepakowac plecaki i do tych podrecznych zabrac ekwipunek niezbedny na dwa dni wyskoku do Machu Picchu. Po sympatycznym sniadanku w knajpie z widokiem na malowniczy rynek w Cusco zaladowlismy sie w przygotrowan autobusik i ruszylismy w caloodzinna trase ktorej finalem miala byc stacja kolejki PERURAIL. Caly dzien w podrozy, przerywany cudownymi przystankami w inkaskich swiatyniach, miejscach swietych oraz... farmie z lamami, ktore wyjatkowo nas nie opluly,choc zapewne powinny:)

Zabytki wspaniale, ale o tym wiecej powiedza zdjecia. To co jest na razie REWELACJA tej wyprawy to atmosfera...Musze przeklac,ale JA PIERDOLE sa takie jaja ze koniec:) nasi przewodnicy nie moga z nami ujechac. Mnie po dzisiejszym dniu bola policzki ze smiechu. setki, miliony dowcipow sytuacyjnych, podchwycone motywy, teorie na temat rozwoju, rozkwitu i upadku imperium Inkow (prawie udalo nam sie udowodnic ze czesc swiatyni Inkow byla przystosowana do obrony przeciwlotniczej :))) Dodatkowo dywagacje na temat tego ze skoro by lnkowie ktorzy czcili slonce, to musieli tez byc i ateisci - ruch: “slonca nie ma” spotykajaacy sie w nocy. Normalnie Monty Python. Wszytko to przeplatane opowiesciami z “mlodosci” Jurasa i Barona. Cos nieprawdopodobnego:))) Chyba jedynym biologicznym wytlumaczeniem naszego stanu jest rozrzedzone powietrze, bo inne wytlumaczenia mialy by implikacje kryminalne...

Wieczorem, po wyjezdzie z jednej z wiekszych swiatyni Inkaskich w okolicy w miejscowoci “Olell tam tambo” odrazu ochrzczonej przez nas “olejtotamto” zrobilismy zakupy na sniadnie na dzien nastepny. Przy okazji widzielismy ceremonie slubu ktora wraz z procesja i mala orkiestra szla przez malenki, slabooswietlony ryneczek. Starzy ludzie przed domami, garsc turystow i nieco nostallgiczna atmosfera towarzyszyla nam podczas pieszej wedrowki nocnymi uliczkami na stacje kolejowa...

Kolejka PERURAIL to jedyna mozliwosc dotarcia w rejon Machu Picchu. Sodowe swiatla na malym dworcu, spalinowa, niebieska lokomotywa, trzy wagony i lecimy... Pociag bardzo czysty, my w ostatnim wagonie z piwkami podziwiamy nocne widoki,osniezone szczytyi plynaca spietrzona rzeka. Jedziemy ostatnim wagonem co daje nam niezapomnianych doznan. Okazuje sie ze maszynista peruwianskiego pociagu nie siedzi wlokomotywie tylko... w ostatnim przedziale. Dlaczego? bo co chwile wyskakuje z latarka, przestawia W BIEGU !!! zwrotnoice za i przed(!) pociagiem, biega jak szalony i co chwile mamy wrazenie ze nie dogoni ostatniego wagonu i nie wsiadzie:) Po 2 godzinach docieramy do zatloczonej stacji kolejowej, kilka minut malymi uliczkami. Padam na lozko w hotelu i natychmiast zasypiam. Pobudka bedzie o 4.30 rano.










No comments:

Post a Comment